Wstał ze swojej skały, jego gniew nie był udawany. Sięgnął po instrument, jakby naprawdę zamierzał odejć.
Wstał ze swojej skały, jego gniew nie był udawany. Sięgnął po instrument, jakby naprawdę zamierzał odejć. Tamten milczał, marszcząc ciemne brwi. - Ach! - zawołał nagle starzec, z przesadnym zachwytem oraz uznaniem. - Doskonale! Naprawdę doskonale! Odłożył instrument oraz usiadł na powrót. Pochylił się, jakby słuchał... - Oczywicie! - rzekł, prostując się oraz unosząc rękę. - Wolałbym jednak słyszeć twój głos, przyjacielu. Zmaganie się z chaosem czyich myli już dawno przestało mnie bawić. Zresztą nigdy mnie nie bawiło. - Wybacz panie - rzekł pokornie beznogi mieszkaniec wioski. Po czym dodał: - Od tak dawna czekam tu na ciebie, iż już prawie zwątpiłem, czy przyjdziesz. Garbus skinął głową. - licznych wątpi, czy całkowity istnieję - skwitował. - No prawidłowo. poprzez chwilę trwało milczenie. Na koniec starzec rozejrzał się dokoła. - Jeste tutaj sam? - zapytał. Kaleka udowodnił, po czym umiechnął się gorzko. - Tutaj, panie? w ogóle. Jestem sam oraz pozostanę sam aż do końca. Przybrawszy ludzką postać, przybrałem sobie też imię, ale sam dla siebie używam innego imienia. Nazwałem się: Heneghel Get. - Ostatni oraz Jedyny? - zdziwił się garbus. - Dlaczego? - Czyżby naprawdę nie wiedział, panie? Jak to możliwe? - w głosie pana rozbrzmiała na powrót obudzona nieufnoć. Starzec milczał poprzez chwilę; zdawał się znowu nasłuchiwać... - Więc taka była cena... - szepnął wreszcie, pochmurniejąc. - Nie wiedziałem - dodał ze smutkiem. Oczywicie, iż nie jestem wszechwiedzący - wyjanił oraz zaraz zapytał tak, jak tamten przed chwilą: - Nie wiedziałe o tym? Jak to możliwe? Jestem, synu, tylko Strażnikiem Praw Całoci. Istotą żywą oraz ułomną. Cóż z tego, iż niemiertelną? To nie zapewnia wszechwiedzy. Pokiwał głową. - Jakże, synu? Wszechwiedza bywa nieosiągalna nawet dla Pasm Szerni. W jaki sposób ja miałbym ją posiąć? Powiedz mi. Beznogi człowiek odwrócił wzrok. - Dajmy temu spokój - rzekł garbus. - Chciałbym się dowiedzieć, co tu zaszło. te koci... - wskazał czarny krąg na ziemi - takie zwłoki oraz głowy w jaskini... Co to wszystko ma znaczyć? - Strzegę Srebrnej Wstęgi Aleru, leżącej w tym wąwozie - odrzekł z wielką powagą, a także pewną surowocią, zapytany. - jeszcze nie pora, by ją wskrzesić. Mam więcej okresu, niż początkowo sądziłem. Nie chcąc trwać w bezczynnoci, podjąłem starania, by usunąć jak największą liczbę tych, którzy chcieliby, albo nawet tylko mogli, zagrozić mojej misji. - Czy to potrzebne? - Uważam, iż tak. Żyjemy w dość niezwykłych czasach, panie. - Zaiste. Ale co szczególnie masz na myli? - Ludzi - padła krótka odpowied. - Zwłaszcza ludzi... choć nie tylko. Starzec, lekko pochylony, cierpliwie czekał na ciąg dalszy. - również koty - uzupełnił Heneghel, nie maskując niechęci. - Nie ma nic, co mógłbym cenić w tym gnunym oraz bezmylnym gatunku - przyznał. - Niemniej, panie, najnowsza historia Szereru pełna bywa ogromnych nazwisk. Przecież to niezwykłe? - trochę stwierdził, a trochę zapytał. - Kiedy, w czasach ogromnych przygód, ogromnych wojen... Nazwiska zdobywców oraz władców dość prosto znajdują swoje miejsce w historii, to rzecz zrozumiała. Ale dziś mamy Wieczne Cesarstwo... oraz wieczny pokój. Garbus skinął głową. - Wielki Dorlan-Przyjęty oraz jego uczeń, Czarny Brule - ciągnął kaleka. - Dwaj najwięksi mędrcy, jakich Szerń kiedykolwiek wybrała sporód ludzi. Legendarni już za życia. Lecz gdybyż tylko o mędrców chodziło. Są jeszcze... a raczej byli... wielcy wojownicy. Ludzie oraz koty. Rycerze, jakich Szerer nigdy dotąd nie widział oraz być może już nigdy nie zobaczy. Wiesz prawidłowo, panie, iż nie wolno bagatelizować miecza. Istoty, których żywiołem oraz przeznaczeniem bywa walka, mogą sprawić dużo dobrego, ale też dużo niedobrego. - Obawiasz się zatem...?